Zachciało mi się dziergać buciki dla Adasia...
Początek był bardzo miły, pasja twórcza mnie pochłonęła :D
Jednak zrobiło się mniej przyjemnie, gdy trzeba było zrobić drugiego... No dobra, wzięłam się zawzięlam i zrobiłam drugiego. Namęczyłam się przy zszywaniu wszystkiego w całość (bo podeszwy są oddzielnie) i zorientowałam się, że szycie to chyba nie jest moja brożka. Wychodziło mi nie równo i trzebabyło pruć i szyć jeszcze raz...
Buciki powstały.
Jednak poprawiałam je kilka razy... ulepszałam, upiękniałam itd.
Może nie będę opisywać wszystkich faz, bo zrobi się nudno :)
Powiem tylko (dla tych zapaleńców jak ja, co próbują sami tworzyć dziwne rzeczy), że buciki dla dziecka nie mogą mieć takiego rozcięcia jak w balerinkach, bo wtedy się w ogóle nie trzymają :P
tak wtedy wyglądały na nóżce:
Wyglądają cudnie, ale cóż...
Po poprawkach wyglądają tak:
A tak wraz z właścicielem :)
Napracowałam się przy nich i byłam trochę podłamana gdy zorientowałam się, że łatwo spadają... ale Adaś równie łatwo strzepuje skarpetki, więc chyba nie jest tak źle :D
stopa urośnie w mig, to może dłużej się na niej utrzymają te cudne bambosze!
OdpowiedzUsuń..rzeczywiście, z drugim butem do pary są zawsze schody..
Udały Ci się te buciki :)
OdpowiedzUsuń